Beskid Niski – wybieganie vol. 2

Regietów stadnina – ^Rotunda – Zdynia – ^Popowe Wierchy – Wołowiec
Sponsoruje czerwony szlak

Kolejna okazja. Dziewczyny jadą na wieczór do stadniny w Regietowie, jedna na plac zabaw, a druga na kawę. Nie dociekam, która na co ? Mała dostaje chwile standardowej rozrywki i przerwę od chodzenia i zwiedzania.

Już przy poprzednim wspólnym pobycie w Niskim stadnina przypadła nam do gustu. Śmieję się z połowicą, że w czasach „przed dzieckiem” nawet nie pomyślelibyśmy o przekroczeniu bramy ?. Teraz biegające tutaj dzieci, plac zabaw, restauracja „przyjazna” dzieciom i koniki stanowią odmianę dla naszego smalca w beskidzkiej codzienności. My też nie narzekamy, chwile gdy możemy siąść w końcu przy kawie lub dobrym jedzeniu bez rodzicielskiej nadaktywności – bezcenne.

Umawiamy się, że jadę z nimi i wracamy oddzielnie do Wołowca. Rozstajemy się na parkingu stadniny. Dziewczyny do swojej rozrywki, a ja swojej.

Biegnę spokojnie do stanicy warszawskiego SKPB pod Rotundą, gdzie zaczyna się dla mnie czerwony szlak, którym mam dotrzeć do Wołowca. Wiem, że od razu czeka mnie mocny podbieg więc staram się ten odcinek przed wykorzystać do rozgrzewki. Mijam zawsze przyjazną bazę i odpinam kijki, czas na ich użycie.

Rotunda zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Cmentarz na górze w całości odnowiony, po wielu latach znowu z chmurami rozmawia pięć wież. Jeszcze dwa lata temu było ich trzy, a wiele lat wcześniej żadnej, tylko okaleczone resztki.

Cmentarz wojenny nr 51 - Rotunda

Wybrane o Rotundzie z netu:
https://pl.wikipedia.org
http://www.skpb.waw.pl

Obiecuję sobie, że jutro wrócę tutaj z moimi kobietkami.

Trasa z góry to przyjemność. Trochę kluczenia, trochę stromizn, dużo błotka. Raj. Pamiętam, że zbiegam, żeby zaraz za Zdynią znowu na ostro pod górę na Popowe Wierchy. Ale to później. Wcześniej wybiegnę z lasu okalającego Rotundę na kobierzec łąk z piękną panoramą Zdyni wciśniętej między obie góry.

Zdynia - widok z czerwonego szlaku na zboczu Rotundy

W Zdyni co roku odbywa się „Łemkowska Watra” – Święto Kultury Łemkowskiej. Warto być.

Wybrane o Łemkowskiej Watrze z netu:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zdynia
https://pl.wikipedia.org/wiki/Łemkowska_Watra_w_Zdyni
http://watrazdynia.pl

Po bardzo atrakcyjnym terenowo zbiegu i łąkach, fragment, którego nie lubię – szlak przez dłuższą chwilę prowadzi mnie po asfalcie i chodniku. Nie mogę już doczekać się odbicia na Popowe. Jest. I od razu mocno pod górkę. Odpuszczam truchtanie i przechodzę do szybkiego marszu z prawie truchtaniem ? Nie wiem czy wyrobię przed zmierzchem więc wolę mieć siły na ewentualne błocenie po ciemku. Z wiekiem niestety staję się rozsądny. Mniej fanu, więcej skuteczności ?

Popowe Wierchy

Za Popowymi mocno uważnie obserwuję szlak. Dwa lata temu przez beztroskie truchtanie w tym miejscu zgubiłem skręt i uprawiałem biegi prawdziwie przełajowe ? Tym razem trafiony. Po fajnych leśnych ścieżkach zbiegam na drogę asfaltową przy uroczej kapliczce. Przerzut na druga stronę i witamy w banickich bagienkach. Trawy, błoto, mostki i strumienie. Czyli cel blisko. Ale zanim, to trawy, błoto, mostki i strumienie ? Przebiegam jeszcze niedaleko gościńca w Banicy i zaczynam ostatni odcinek po leśnej szutrówce… strumienie… szutr…. strumienie… szutr…. i droga w Wołowcu. Skręt w lewo i po drodze docieram do miejsca noclegowego. Jeszcze widno, zmroku nie ma, dziewczyn też jeszcze brak. Więc, żeby się nie nudzić w czasie oczekiwania, rozciąganko, bo przecież z wiekiem staję się bardziej rozsądny ?

Kijki Aonijie coraz lepiej współpracują. Czuję ogromną radość po tym biegu. Uwielbiam truchtać w górach. Po prostu uwielbiam. Już mam w sobie żal, że kolejny bieg będzie w „moim” ubogim i nudnym z perspektywy Beskidu lesie. Pozwalam sobie jednak na nutkę optymizmu. Uświadamiam sobie, że wracam do lasu. Jaki byłby żal, gdybym wracał do biegania między bloki i chodniki? A większość pewnie z takim żalem musi się zmierzyć i go pokonać.

W tym roku odkrywamy nową warstwę Beskidu Niskiego, taką, która czyni go bardziej atrakcyjnym na rodzinne wędrowanie. Jeszcze dwa lata temu ta warstwa była bardziej uboga, teraz dzięki działaniom lokalnych „aktywistów” (brakuje mi w tej chwili bardziej adekwatnego słowa) staje się mocnym argumentem dla dziecioszwendania po tych terenach, które tak kochamy i chcemy by mała tę miłość z nami dzieliła. Postaram się ogarnąć i jeszcze napisać o tym kilka zdań za parę mil świetlnych.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *